Komentarze
Typografia
  • Najmniejsza Mała Średnia Większa Największa
  • Obecna Helvetica Segoe Georgia Times

Skarżyłem się niedawno na tej stronie, że nie lubię polityki i wolałbym nie mieć z nią nic do czynienia, ale ona pcha się do życia każdego obywatela, a więc i obywatela dentysty. Los jakoś szczęśliwie oszczędził ostatnio nawału pracy (wakacje), był więc czas na zastanowienie. Może ja tę politykę krzywdzę. Może to, czym tak okropnie się brzydzę, to nie jest polityka, tylko po prostu administrowanie krajem. Kaliber troszeczkę mniejszy, znaczenie też; może nie ma potrzeby aż tak desperować, jak by się chciało. Mnie, w każdym razie.

Tak sobie właśnie, w wolniejszej chwili pomyślałem. Przyszło nam żyć i pracować w kraju dziwnym, a przez to jakże interesującym. Media krzyczą o tym, że Szwajcarzy (z własnej inicjatywy!) blokują konta bankowe byłych decydentów od służby zdrowia. Bo korupcje, malwersacje, defraudacje… To nie polityka przecież, tylko zwykłe oszustwo. Byli Prezesi, ich Zastępcy, Podsekretarze Stanu – jacyż to politycy? Normalni oszuści i tyle. No, może nie do końca „normalni”, raczej nikczemni i wredni, bo oszukiwali chorych i biednych. Każde takie zachowanie jest godne potępienia i ukarania, ale, jak to pięknie napisał Howard Pyle (ten od Robin Hooda), znacznie przyzwoiciej jest okradać zdrowych i bogatych. O takich przypadkach media wszak również donoszą.

Administratorzy napełniają sobie portfele jak tylko mogą. Jak nie mogą, napełniają je sobie tym bardziej. Ale, proszę wybaczyć drobną filozoficzną uwagę (taki mam widać dziś nastrój), najgrubszy portfel na sali sejmowej nie jest wart potu z czoła ciężko pracującego lekarza. Jeśli zdamy sobie z tego sprawę, będzie nam łatwiej.

Dzieliłem kiedyś na „my” i „oni”, zastanawiając się, gdzie przebiega granica. A kogóż to obchodzi? „Oni” też mają zęby i należy mieć nadzieję, że kiedyś ich solidnie rozbolą. Nie będzie już specjalnych super-klinik dla VIP-ów. Jest szansa, że któremuś z nas, zwykłych praktyków trafi się okazja, by pokazać jak bardzo jesteśmy profesjonalni. Tak z ręką na sercu: będzie oczywiście korciło, żeby niechcący przepłukać wpływowemu pacjentowi zatokę podchlorynem sodu, ale nie zrobimy tego. Jesteśmy fachowcami i wystarczy nam świadomość, że mogliśmy otwarcie spojrzeć w oczy komuś, kto ze złej woli lub zbrodniczej bezmyślności rzuca nam kłody pod nogi.

 Jakież to kłody, na przykład? Ot, fundusze unijne. Ilu z nas już witało się z gąską biegnąc z drobiazgowym biznesplanem do PHARE po zwrot części pieniędzy za dokonane inwestycje, tylko po to, by od panienki z okienka usłyszeć, że jak się nie ma wpisu do Krajowego Rejestru Sądowego, to nic się nie należy.   Jaki procent prywatnych dentystów zawracał sobie głowę KRS-em? Istnieje mnóstwo przedsiębiorców zatrudniających po kilkadziesiąt osób, obracających w skali roku milionami złotych, a KRS leży im głęboko... I to bynajmniej nie na sercu, znacznie niżej, i słusznie. Szkoda tylko, iż po raz kolejny okazało się, że jesteśmy jak ten przysłowiowy „rogacz”. O wszystkim dowiaduje się, biedak, ostatni. Drugi przykład, kasy fiskalne. Wreszcie ktoś zadecyduje, a my nie mamy w gabinetach klaksonów, jak taksówkarze, żeby tak wszystko zamącić, żeby już nic nie było wiadomo. Jedni jeżdżą teraz bez kas, inni je mają, a oficjalna wykładnia tego, jak ma być zgodnie z przepisami, do tej pory rodzi się w bólach na prawniczych biurkach. Bardzo powolny to poród, bo są wszak sprawy znacznie pilniejsze, ochrona zdrowia na przykład, nieprawdaż? Ze swej strony proponuję, żeby, jak już do tych kas fiskalnych u dentystów dojdzie, kazać je zamontować również w domach publicznych, zwanych powszechnie Agencjami Towarzyskimi. Dla mnie to bardzo logiczne i broń Boże nie chciałem nikogo urazić.

A teraz Targi. Kto żyw, pojedzie się wystawić, bo przecież wskaĽnik rozwoju gospodarczego rośnie, a to znaczy, że będzie można więcej sprzedać i więcej zarobić. Rośnie też inflacja, ale to przejściowy drobiazg. Rada Polityki Pieniężnej podniesie stopy i wszystko będzie dobrze. Może ci, którzy pozaciągali kredyty troszeczkę dostaną po kieszeni, ale wszystkim dogodzić się nie da. Prawda, jaki jestem optymistyczny? Bo ostatnio zbyt dużo narzekałem. Obiecałem poprawę i proszę – oto jest.

 Naturalnie, na Targi ruszą też rzesze kupujących i zwiedzających, czyli my. W końcu te Targi są dla nas. Będziemy zdzierać zelówki, jak co roku i szukać „okazji”. Owszem, zdarza się, że na Targach kupimy cos taniej, niż w sklepie. Ale przypominam i przestrzegam: przy wszystkich targowych „okazjach” znacznie bardziej bezwzględnie niż zazwyczaj, obowiązuje zasada, którą zawarłem w dzisiejszym tytule. W zasadzie można tę łacińską kupiecką maksymę przetłumaczyć po prostu: po odejściu od kasy nie ma reklamacji. Mnie jednak znacznie bardziej podoba się interpretacja mojego kolegi Krzysztofa Sokołowskiego: „caveat emptor” oznacza tyle, że jeśli kupiłeś kota w worku, to naprawdę otrzymujesz tylko worek, sprzedawca zabiera kota.

 Życzę wszystkim Państwu, by wizyta na Targach udała się znakomicie. Może w tym roku będzie można trafić wszędzie gdzie chcemy, bez mapy i psa przewodnika.


Autor: lek. dent. Grzegorz Chwiłoc



GAZETKA

nakladki na zeby zdjecie dodatkowe 2 min

2020 2264 cattani banner 01 350x100

 

 

EWA MAZUR PAWŁOWSKA